Jak co roku w październiku odwiedzam Dutch Design Week. Muszę przyznać, że to mój ulubiony festiwal designu. Z wielu powodów. Po pierwsze są tam pokazywane projekty, które rzadko kiedy można zobaczyć na innych festiwalach. Koncepcyjne, rewolucyjne, próbujące rozwiązać najróżniejsze problemy świata. Komunikację kulturową, biedę, potrzebę bliskości zarówno osób starszych jak osób z dysfunkcjami. Nie ma tematów tabu. Nie ma rzeczy niemożliwych. Jest to bardzo rozwijające, inspirujące i otwierające głowę miejsce.
Po drugie klimat Holandii, sposób bycia mieszkańców tego kraju jest naprawdę zachwycający. Zawsze poruszamy się po mieście na rowerach mimo jesiennego chłodu. Wszyscy przesiadują w ogródkach przy restauracyjnych i korzystają z ostatnich promieni słońca. Oczywiście warunki tam są o wiele bardziej sprzyjające ku temu, niż jak się mieszka tak jak ja nad morze. Tu wiecznie wieje i nie można korzystać z uroków ostatnich dni ciepła. W Eindhoven przy foodtrackach rozstawione są koksowniki, zwykłe ławeczki, stoliki. Wszystko zdaje się być od sasa do lasa, ale jakoś dziwnie do siebie pasuje. Taki jest styl i tajemnica holenderskiego designu. Mieszanie styli, łączenie starego z nowym. W cale nie odrestarowanego tylko takiego obdrapanego, pochlapanego farbą. A jednak nie razi ro tandetą, przypadkowością czy barkiem smaku. A w ręcz przeciwnie. Jest miło, przytulnie i naturalnie. Czasem trochę sielsko czasem industrialnie.
Poniżej krótki przegląd tego jak wyglądają niektóre miejsca w Eindhoven. & stay tuned bo w następnym poście pokaże wam te niesamowite projektu z DDW.
1. Cozy.
2. Modern.
3. Industrial.
