Może to dlatego, że mieszkam nad morzem ale zima zawsze kojarzy mi się z odcieniami szarości i wyblakłych pasteli. Kolorów spowitych mgłą. Moja koleżanka nazywa je kolorami pajęczymi...
źródło: pinterest
Idealnie odnajdują się we wnętrzach zimową porą. Ciepłe koce, lniane zasłony, płócienne obrusy i szklane dodatki przepuszczające chłodne dzienne światło.
Za pewne wielu z was uważa, że na przekór pogodzie w tym okresie powinniśmy nadawać wnętrzom koloru i radości. Może i tak, ale dla mnie to czasu spacerów z psem po pustej plaży. Zbierania powyrzucanych i obmytych przez morze kawałków szkła, małych drewienek i muszelek. Mroźne powietrze na policzkach, szum wody i skrzeczące mewy. Wszystko wydaje się wówczas rozbielone i odrealnione. I właśnie te wrażenia i kolory z chęcią przenoszę do wnętrz.
źródło: pinterest
Do takich wnętrz pasują również moje ulubione succulenty. Zwłaszcza te z rozbielonymi liśćmi i sinawą poświatą. Umieszczamy je w prostych ceramicznych doniczkach lub w szklanych aranżacjach.
Na ścianach możemy zawiesić bardzo modne w nadchodzącym sezonie anatomiczne przedstawienia ze świata zwierząt i roślin. Grafiki umieszczamy w prostych ramach lub antyramach. Możecie pokusić się o wycięcie stron ze starego atlasu zwierząt lub encyklopedii Larousse'a. Ja swoje znalazłam w starych, zapomnianych książkach ogrodniczych moich rodziców.
O innych trendach nadchodzącego sezonu, które udało mi się podpatrzeć na Dutch Design Weeke w Eindhoven już wkrótce. Tak więc #staytuned!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz